Filiżanka keto kawy z masłem w środku

Tłusta keto-strofa i marchewkowy potwór

Niczego nie można zmienić bez uświadomienia sobie problemu. Zauważenie, że nie wszystko zgadza się z naszym wyglądem, dietą lub zdrowiem jest już pierwszym sukcesem, za który należą się gratulacje. 

Od czego by tu zacząć zmiany? 

Szybki reaserch w Google i natrafiacie na dietę ketogeniczną. Czytacie o co chodzi, wygląda dobrze i wydaje się nietrudne w realizacji. To do dzieła!

Ładujemy masło do kawy!

Tak na dzień dobry, po obudzeniu się.

Później śniadanie: jajecznica z kilku jaj na jeszcze większej ilości masła. Kilka pomidorków na talerz dla koloru, no i oczywiście kawałek awokado – bez tego przecież nie ma keto.

Teraz czas do pracy. Na wynos dwie garście orzechów, kawał sera, tabliczka gorzkiej czekolady i może jeszcze kilka ugotowanych jaj z liściem sałaty i plasterkiem ogórka.

Brzmi znajomo? 

Jestem przekonany, że dla większości z Was tak to właśnie wygląda(ło).

A jak to się kończy?

Bólem głowy i rozwolnieniem. A jeśli już się Wam uda przetrwać pierwsze dni lub tygodnie w takim trybie, to następnie przechodzimy w tryb zaparcia (sr..ka na starcie i zatwardzenie na mecie?).

I na tym keto i cała przygoda ze zdrowiem się kończy.

Czas na luz

Jeśli aktualny stan Waszego zdrowia odbiega od tego wymarzonego to uświadomcie sobie, że na ten właśnie stan pracowaliście zażarcie przez całe życie. Nie jest możliwe naprawienie tego w kilka dni. Macie całe życie, żeby siebie naprawić. Dajcie sobie czas i zacznijcie powoli.

Przejście z naszej narodowej ziarnisto-ziemniaczano-cukrowej diety na keto to dla organizmu szok (redukcja spożycia węglowodanów z kilkuset gramów do kilkudziesięciu). Ciało się zbuntuje, nie będzie wiedziało co zrobić i skąd czerpać energię. Powodem jest zaadoptowanie się Waszych ciał do stylu odżywiania jaki prowadziliście przez (być może) całe życie! A ta adaptacja jest złowrogo nazywana insulinoopornością. Każdy taką nazwę słyszał, ale nie każdy wie, że też go to dotyczy. Temat zdecydowanie wymaga rozwinięcia w przyszłości.

Plan działania

Przejście na dietę keto możecie załatwić delikatnie i spokojnie. W ten sposób zminimalizujecie skutki uboczne i zmaksymalizujecie Wasze szanse na powodzenie.

W internecie jest pełno porad w stylu „co jeść na keto”. Nie zamierzam ich tu przytaczać, ponieważ właśnie przez takie wpisy ludzie często niepotrzebnie cierpią. Na takich listach najczęściej wyróżniają się: tłuszcze, mięso, ryby, jaja, orzechy, pestki, nasiona oraz (jeśli autor jest łaskawy) warzywa.

Jak więc zacząć?

1. Cukier

Zacznijcie do odstawienia cukru i wszystkiego co go zawiera: cukier biały, miód, syropy, czekolady, dżemy, drożdżówki, soki, napoje, mleko (tak, laktoza to cukier), jogurty „owocowe”… Lista się nie kończy, a cukier kryje się wszędzie (czytajcie etykiety!). 

Już takie działanie będzie dużym wyzwaniem i spektakularną zmianą. Dajcie sobie tydzień, dwa lub nawet więcej. Do momentu aż będziecie czuć się z tym komfortowo. Pamiętajcie – macie na to całą resztę życia. Wszystkie słodkości, do których byliście przyzwyczajeni starajcie się zamieniać na mniej słodkie owoce: maliny, borówki, jeżyny, ale również zielone mango (tak, takie twarde i niedojrzałe – smakuje trochę jak jabłko, a ma zdecydowanie mniej cukru).

2. Produkty mączne

Czas odstawiać produkty mączne – jeden za drugim: pieczywo, makarony… To wbrew pozorom trudny krok. No bo jak nie możecie jeść chleba to co macie jeść? Zacznijcie się rozglądać za przepisami w stylu keto – Pinterest wręcz nimi ocieka. 

To jest moment, gdzie do posiłków powinniście zacząć dodawać więcej warzyw. Talerz ma być kreatywny i kolorowy. Bez liczenia makroskładników. Zdecydowanie najgorszym krokiem jaki możecie wykonać to z nich zrezygnować (odpowiednia ich ilość pomoże uniknąć problemów w toalecie). 

Odstawienie produktów mącznych zredukuje Waszą podaż kalorii w diecie – zacznijcie więc dodawać więcej tłuszczu (oliwa z oliwek!) do posiłków, aby je uzupełnić. Nie za dużo – wystarczająco, żeby czuć sytość. I dajcie temu procesowi trwać kolejny tydzień lub tygodnie. Może okaże się, że efekty są na tyle zadowalające, że wcale nie musicie się „ketować” bardziej.

3. Kasze, ziemniaki

Idąc dalej, odstawcie wszelkiego rodzaju kasze, a następnie ziemniaki. I ponownie – zamieńcie je na warzywa. Jest z czego wybierać – naprawdę. Rozejrzyjcie się w sklepie jak wiele jest warzyw, których na codzień nie jecie i zacznijcie je wdrażać do diety.

W keto wcale nie chodzi o eliminacje wielu pokarmów, tylko o zastępowanie tych, które (potencjalnie) szkodzą, tym co nie szkodzi. Warzywa idealnie radzą sobie jako wypełnienie talerza i dają poczucie, że nie rezygnujecie z niczego, ponieważ talerz pozostaje pełny.

Wiem – warzywa bywają mało atrakcyjne w smaku. Zacznijcie je więc przyprawiać jak należy! Ponownie zachęcam do szukania inspiracji i przepisów w sieci.

4. Alkohol

Nie wiedziałem, czy ten punkt powinien być pierwszy czy ostatni. Nie ważne…

Pamiętajcie, że piwo, likiery, smakowe wódki i większość win są pełne cukru. Jeśli już chcecie pić alkohol to im czystszy tym (pod względem keto) lepszy: wódka, whisky, wytrawne wino…

Marchewkowy potwór

Obraz przedstawiający potwora w kształcie marchewki, który trzyma w ręku miecz

Wystarczy rozejrzeć się w sieci, żeby zobaczyć, że tak wielu ludzi stosujących dietę keto, lub ją promujących, zniechęca do jedzenia wielu warzyw, tylko i wyłącznie dlatego, że „makro się nie zgadza”. Przykładowo marchewka, kukurydza, pomidor… 

To absurd i brak zrozumienia tematu.

W przekonaniu tych „doradców” liczy się tylko brokuł, kalafior i sałata. No i problemem jest to, że taka dieta jest przykra i trudna w utrzymaniu. Nie biorą oni pod uwagę, że jedząc np. marchewkę, je się ją razem z błonnikiem, który zawiera. Dodatkowo w połączeniu w tłuszczem spożywanym podczas posiłku, te kilka gramów węglowodanów traci znaczenie. Każdy organizm jest inny i zachowa się inaczej – nie powinniśmy tak generalizować. A poza tym… 

Nie tylko makro się liczy

Głównym celem keto wcale nie jest ograniczanie węglowodanów do minimum i bycie w niekończącej się ketozie.

Dieta ta jest najprawdopodobniej najskuteczniejszym narzędziem w leczeniu insulinooporności i doprowadzaniu organizmu do pierwotnego, naturalnego stanu, w którym organizm potrafi balansować pomiędzy używaniem różnych źródeł energii: węglowodanów i tłuszczów.

Liczą się więc nie makroskładniki, ale to jak zachowują się hormony oraz jak się czujecie. Jeśli będziecie się czuć źle to motywacja to dalszego działania spada, a wraz z tym wracacie na stare tory, które w przeszłości doprowadziły Was do miejsca, w którym aktualnie jesteście.

Podsumowanie

Dieta keto jest skutecznym narzędziem w zdobywaniu zdrowia, lecz czy trzeba jej używać przez całe życie? Moim zdaniem nie ma takiej potrzeby. Zdrowie nie jest kategorią binarną, w której albo je mamy, albo go nie mamy. To z pewnością spektrum, które zaczyna się od niezdrowia i sięga aż do pełnego zdrowia. Między tymi biegunami znajduje się wiele mniejszych poziomów. Powinniście patrzeć na zdrowie z tej perspektywy, w której każdy mały krok przynosi pozytywny efekt. Pozostaje więc pytanie: gdzie w tym spektrum zdrowia się teraz znajdujecie?

Podziel się

Jeśli ten wpis wydaje Ci się warty uwagi, to może…
Przyda się również Twoim znajomym. Podziel się z innymi!
Wystarczy, że klikniesz w jeden z poniższych przycisków!

Dziękuję!